Tomaszewski - prawdziwa historia
Koniec, który stał się początkiem
Ciepłe, sierpniowe przedpołudnie 1971 roku. Pracownicy jednej z wrocławskich firm badają strukturę geologiczną w dorzeczu Białej Lądeckiej. Wtem urywa się element konstrukcji wieży wiertniczej i z ogromnym impetem spada wprost na plecy młodego mężczyzny. Dwudziestoletni Ryszard Tomaszewski nie zdaje sobie jeszcze sprawy, jak bardzo zmieni się jego życie. Nie przypuszcza także, że wyboista droga, na początku której właśnie stanął, zaprowadzi go aż tak daleko.
Walka z czasem
Świadkowie zdarzenia uprzedzają ekipę ratunkową karetki pogotowia. W odruchu podyktowanym szczerą chęcią pomocy, wsadzają poszkodowanego do samochodu osobowego, gdzie-oparty o tylne siedzenia- spędza wydłużającą się podróż do szpitala. Lekarze na wejściu diagnozują uraz kręgosłupa, rozpoczynając długą walkę. Walkę o życie. Gdyby ambulans dotarł na czas, umożliwiając specjalistyczny transport, stawka tej batalii mogłaby być zupełnie inna. Teraz trzeba za wszelką cenę ocalić to, co pozostało jeszcze do ocalenia.
Kilkadziesiąt godzin nerwowego oczekiwania przynosi odpowiedź na pierwsze z wielu kluczowych pytań. Z ust lekarza pada zimny, lakoniczny komunikat: życie pacjenta nie jest już zagrożone. Tylko tyle i aż tyle. Długie tygodnie rekonwalescencji upływają Ryszardowi w rytmie zmiennych nastrojów. Powoli otrząsa się z pierwszego szoku. Tłumaczy sobie, że ten koszmar nie może trwać wiecznie. Za jakiś czas wróci na parkiet, by w drużynie szczypiornistów nadal stanowić dla rywali przeszkodę nie do przejścia. Tkwiąc w szpitalnym łóżku, bardzo chce w to wierzyć. Ale z każdym kolejnym tygodniem o tę wiarę coraz trudniej.
Gorzka prawda
Czas na wyjazd do podwarszawskiego Konstancina. Tamtejsze metody rehabilitacyjne pozwalają wrócić do sprawności wielu osobom, które, mimo bogatego bagażu doświadczeń( a może właśnie dzięki niemu) zaczynają wszystko od początku. Ryszard czeka właśnie na rozmowę z profesorem Marianem Weissem. W zaciszu gabinetu usłyszy jednak to, czego usłyszeć by nie chciał: wskutek trwałego uszkodzenia rdzenia kręgowego już nigdy nie będzie chodził. Ciężar wiadomości dorównuje chyba temu, który kilkanaście miesięcy wcześniej w ułamku sekundy unieruchomił atletyczne ciało. Tym razem ucierpiała jednak psychika. Po długiej i niełatwej dla obu rozmowie, profesor przekonuje dwudziestolatka, że przyszłość leży w jego rękach. Wówczas nie wiedzą jeszcze, jak dosłownego znaczenia nabierze to stwierdzenie. Od dzisiaj Ryszard będzie zdobywał kolejne szczeble wysokiej drabiny, zwanej samodzielnością, by móc własnoręcznie napędzać swój wózek, przejść na łóżko, czy wreszcie poprowadzić specjalnie oprzyrządowany samochód. Mijają miesiące. W rozmowach z personelem coraz częściej pojawia się temat sportu osób niepełnosprawnych. Dla muskularnego byłego już szczypiornisty jest to wyłącznie pozbawiona sensu kolokacja, rodzaj niezbyt udanego słownego żartu. Jaką wartość może mieć rywalizacja naznaczona kalectwem? Czy wśród pełnych litości i pogardy spojrzeń da się stworzyć emocjonujące widowisko sportowe? Na razie wszystko to pozostaje w sferze abstrakcji. Czas wrócić do domu i w dalszych ćwiczeniach szukać ujścia dla negatywnych emocji. Wyczerpujące treningi w przydomowej siłowni motywują do codziennego pokonywania ograniczeń. Metalowe talerze zakładane na gryf, coraz cięższe hantle- oto wyznacznik regularnego postępu. Ale prowizoryczna ławka i pospawany przez znajomych sprzęt przestają z czasem wystarczać. Ciasny pokój to zdecydowanie zbyt mało, by nadal czerpać satysfakcję. Miejsce motywacji zajmuje niszcząca apatia. Czarne myśli sprzed kilku lat powracają ze zdwojoną siłą. Odpowiedzialność za losy mężczyzny spoczywa teraz na barkach jego matki. Kobieta udaje się do Zakładu Szkolenia Inwalidów, by znaleźć dla syna możliwość dalszego rozwoju. Tam spotyka nauczyciela i wychowawcę, który wówczas pełni już funkcję trenera kadry narodowej sztangistów. Umawiają się na pierwsze spotkanie.
Dobre lepszego początki
- Najpierw podchodził do tego pomysłu bardzo sceptycznie. Od początku jednak widziałem, że ma ogromny potencjał, co udowodnił już debiutanckim startem- mówi o swoim najbardziej utytułowanym wychowanku trener Jerzy Mysłakowski.
W 1978 roku Ryszard Tomaszewski po raz pierwszy pojawia się na pomoście. Już w pierwszej próbie ustanawia rekord kraju, czym wprawia w osłupienie nie tylko środowisko ciężarowców, ale też elbląską publiczność. W trzecim podejściu wrocławianin, leżąc na ławeczce, prostuje w łokciach ręce obciążone sztangą o masie 200kg. Tym samym rozpoczyna trwającą ćwierć wieku karierę. Karierę wyjątkową, bo jedną z najbardziej spektakularnych w dziejach polskiego sportu. Kolejne starty to pasmo coraz bardziej znaczących sukcesów. Zwycięstwa w potyczkach międzyklubowych, medale Mistrzostw Polski, aż wreszcie debiut na Igrzyskach Paraolimpijskich w holenderskim Arnhem w 1980r, gdzie udaje się wywalczyć srebro. Cztery lata później w Stoke Mandeville Król Sztangi dopisuje do swej sportowej biografii ciekawy fragment, o istnieniu którego mało kto dziś pamięta. By sprostać wymogom peerelowskiej rzeczywistości, reprezentuje Polskę w więcej niż jednej dyscyplinie. Zdaniem ówczesnych władz wysyłanie na zagraniczne imprezy zawodnika, który ma szansę na tylko jeden krążek było „niezbyt opłacalne”. Bogaty dorobek medalowy Ryszarda Tomaszewskiego stał się w ten sposób bogatszy o srebrny medal w dysku i brązowy w pchnięciu kulą.
Król i Królowa
Ten lekkoatletyczny epizod przyniósł także szczęśliwe zakończenie, znacznie cenniejsze, niż najdroższy nawet kruszec. Podczas treningu na rzutni uwagę początkującego sportowca zwróciła Barbara Bedła. Jak się później okazało, już wtedy była niepokonana w rzutowych konkurencjach lekkoatletycznych. Do mistrzostwa paraolimpijskiego z Toronto(1976) dołożyła później osiem kolejnych medali z igrzysk w Holandii i USA. Szybko stało się jasne, że Barbarę i Ryszarda łączy o wiele więcej niż tylko sportowe pasje. W 1983 powiedzieli sobie sakramentalne „tak” i od tego momentu- jak przyjęło się żartobliwie mówić w środowisku paraolimpijczyków - najbardziej utytułowanym państwem na świecie są Państwo Tomaszewscy. Po zdobyciu łącznie szesnastu medali na wielkich światowych imprezach i czterdziestu dwóch krążków w rywalizacji o zasięgu krajowym, w 1986 roku Barbara Tomaszewska zdecydowała się na zakończenie kariery. Cały czas kibicowała jednak mężowi, który- jak się okazało-lata świetności miał wciąż przed sobą. Ze Stoke Mandeville, Seulu, Barcelony i Atlanty wracał niepokonany, a czteroletnie okresy pomiędzy igrzyskami wypełniał kolejnymi medalami mistrzostw świata i Europy, zajmując miejsce na podium aż dwadzieścia pięć razy, z czego dwadzieścia jeden na najwyższym jego stopniu. 222,5kg podniesione podczas olimpijskiej próby w Atlancie to ówczesny rekord olimpijski, świata i Europy w kategorii wagowej do 90kg.
Mistrz jest tylko jeden
Rywale szybko zrozumieli, że tam, gdzie pojawia się Ryszard Tomaszewski, walka może toczyć się najwyżej o drugą lokatę. Wielu emocji dostarczały także międzynarodowe zawody o Srebrną Sztangę w Wrocławiu. Organizowane nieprzerwanie od trzydziestu dwóch lat, niezmiennie gromadzą czołowych zawodników m. in. z Francji, Belgii, Holandii, Grecji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Ukrainy Słowacji, Rosji czy Mołdawii. W tak doborowym towarzystwie, przy głośnym dopingu wrocławskiej publiczności, Ryszard Tomaszewski przez wiele lat podjeżdżał do ławki, by udowodnić, że nie ma sobie równych. Tutaj, znajdując się u szczytu formy, zwracając się do kibicującej mu najgoręcej matki, zawołał: „Teraz będę bił rekord świata dla ciebie, Mamo”. I kilkadziesiąt sekund później ponownie przesunął granice ludzkich możliwości. Tutaj też, po dwudziestu czterech latach bezdyskusyjnej dominacji na światowych pomostach, zakończył w październiku 2001 zawodniczą karierę. Jego dokonania docenił m.in. Międzynarodowy Komitet Olimpijski i Paraolimpijski, umieszczając sylwetkę wrocławskiego sztangisty w gronie najwybitniejszych sportowców XX wieku. Ta nagroda pociągnęła za sobą także Międzynarodowe Wyróżnienie Fair Play(2005), liczne odznaczenia państwowe i sportowe, prestiżowe zwycięstwa w plebiscytach sportowych, organizowanych na Dolnym Śląsku. Wśród pasma sukcesów nie brakło też gorzkich lekcji pokory.
- Na paraolimpiadę do Sydney jechałem w roli murowanego faworyta. Na dwa dni przed startem, podczas jednego z ostatnich treningów poczułem, jak pod ciężarem 195kg od łokcia odrywają się przyczepy mięśniowe. Sztanga spadła na szczękę. Asekuranci nie mięli szans na jakąkolwiek reakcję. Wiedziałem, że to koniec. Mimo wszystko, kilka miesięcy później na pożegnalnej Srebrnej Sztandze wycisnąłem 160 kg i to wystarczyło do zwycięstwa w kategorii do 100kg-opowiada mistrz.
Kilka godzin po feralnym treningu Ryszard Tomaszewski na prośbę wrocławskiej rozgłośni radiowej zgodził się zrelacjonować to, co działo się w polskiej ekipie. Nie kryjąc wzruszenia poinformował wtedy, że niestety nie pojawi się na olimpijskim pomoście. Wieloletnim startom towarzyszyły też innego rodzaju emocje, jakich doświadczyć mogli tylko nieliczni. Dekoracji medalistów na IPO w Barcelonie podjął się sam król Hiszpanii Jan Karol I. Jeden z najwybitniejszych polskich sztangistów miał też okazję zaprezentować się przed księciem Karolem. To również tęsknota za mocnymi wrażeniami sprawiła, że tuż po zakończeniu kariery Ryszard Tomaszewski wspólnie z Jerzym Mysłakowskim tworzyli podwaliny polskiej reprezentacji niepełnosprawnych sztangistek, dzięki czemu nasze reprezentantki pojawiają się na międzynarodowych arenach i debiutują na Paraolimpiadzie w Atenach.
Trenera Ryszarda Tomaszewskiego spotykam w niewielkiej sali treningowej Ewangelickiego Centrum Diakonii i Edukacji przy ulicy Wejherowskiej we Wrocławiu. Tutaj ponad 10 lat temu, uzyskawszy wcześniej potrzebne uprawnienia instruktorskie, rozpoczął zajęcia z młodzieżą. Od przeszło dekady młodzi kandydaci na mistrzów, pod okiem żywej legendy polskiej sztangi, stawiają swoje pierwsze kroki na sportowym szlaku. Prócz budowania siły i doskonalenia techniki mogą nauczyć się przede wszystkim wytrwałości i wiary w sukces. Niektórzy z nich prawdopodobnie nie zdają sobie nawet sprawy, z jak wielce utytułowanym zawodnikiem mają szansę pracować. Wiodącym tematem na siłowni nie są bowiem sukcesy trenera. Częściej usłyszeć można cenne wskazówki, bardzo przydatne poza ciężarowym pomostem. Bo aby pokonać rywali, trzeba najpierw wygrać walkę z samym sobą.
Alicja Więch - Wrocław, czerwiec 2013
Wywiad z Ryszardem Tomaszewskim, Boruja 2016
Zachęcamy do obejrzenia wywiadu z Ryszardem Tomaszewskim
Ryszard Tomaszewski najlepszym sportowcem niepełnosprawnym Wolnej Polski
Ryszard Tomaszewski zwyciężył w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca 25-lecia Wolnej Polski. Wyniki plebiscytu ogłoszono 2 czerwca 2014 roku podczas uroczystej gali na Stadionie Narodowym w Warszawie. Niegdyś wybitny zawodnik, a dziś trener sztangistów wrocławskiego Startu, odebrał statuetkę z rąk Otylii Jędrzejczak.
To prestiżowe wyróżnienie było ukoronowaniem ponad dwudziestoletniej, obfitującej w sportowe sukcesy kariery. W krótkim wystąpieniu Ryszard Tomaszewski podkreślił znaczenie zmian mentalnych, które dokonały się w świadomości polskiego społeczeństwa na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza.
Poniżej link do materiału z tego wyjątkowego wydarzenia
https://www.youtube.com/watch?v=SnpljsTJgek
Więcej o życiu i karierze naszego Mistrza w reportażu poniżej. Zachęcamy do przeczytania!
Barbara i Ryszard Tomaszewscy - Przyjaciele Dzieci
Barbara i Ryszard Tomaszewscy z odznaką Przyjaciele Dzieci
Barbara i Ryszard Tomaszewscy od lat wspierają oddział Gminnego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Siekierczynie przy organizacji letnich obozów sportowych. W 2013 roku zostali odznaczeni złotą odznaką Przyjaciel Dziecka. Powyżej list intencyjny, który wystosowano na tę okoliczność.
Dyscypliny
Sekcje Sportowe WZSN START WROCŁAW.
Pływanie
Podnoszenie ciężarów
Siatkówka rozgrywana na siedząco
Lekkoatletyka
Tenis stołowy
Goal ball
Szachy
Kolarstwo
Kajakarstwo
Boccia
Galeria
Koszykówka na wózkach
Sponsorzy
Wspierają nas
Projekt realizujemy we współpracy z Instytutem Wsparcia Organizacji Pozarządowych w ramach projeku "PITax.pl dla OPP.